Opowiadanie

1 ROZDZIAŁ

Steven zajrzał do lodówki. Pusta. Zamknął drzwi, otworzył.
- Pusta! - stwierdził i powtórzył czynność. I tak znowu, i jeszcze raz.
- Czy mógłbyś na jasną bandanę przestać?!!! To irytuje do Jack'a Danielsa! - wrzasnął piskliwie Axl i zeskoczył z brudnego parapetu, groźnie zmierzając ku Stevenowi.
- A co ja robię? Przecież tu nie ma jedzenia - pożalił się Steven. Ale Axl się nie zatrzymał.
- Daruj sobie, hippisie - poradził Slash.
- Jak to nie ma żarcia? Jest! - powiedział zawsze opanowany Izzy i z sarkazmem pokazał mikrofalówkę.
- Co, mam może ją zjeść? - spytał z żalem Popcorn.
- Nie, durniu! - Izzy wskazał na jakiś papier.
- Dobry pomysł, daj mu papier - zironizował Axl. - Może sobie wreszcie poje, a jak nie... - zachichotał. Izzy uderzył się dłonią o czoło.
- Nie chodzi mi o to! Z czego to opakowanie?
- No... Z popcornu!
- Brawo! A co robimy z popcornem? - dążył Stradlin.
- Jemy go?!! - wykrzyknął szczęśliwy i głodny perkusista. Rzucił się z pałeczkami na opakowanie i wrzucił parę kulek kukurydzy do ust, po chwili je wypluł. - Tfu, co to za świństwo?!
- Nie, pijemy! No wiesz co, i ciebie nazywają popcornem?! Pozbieraj to coś, co wyplułeś! Axl, weź włóż paczkę do mikrofalówki i ustaw na 3 minuty.
Zarumieniony Steven schylił się by pozbierać kawałki kukurydzy, a chichrający się rudzielec włożył popcorn do maszynki. Po chwili przyszedł Duff.
- Co się dzieje?! Czemu tak wrzeszczycie?! - wyziewał. W tym momencie kukurydza pod wpływem ciepła zaczęła się przeradzać w przysmak Axl'a, a przerażony i zaspany Duff cofnął się do tyłu, potknął o brudną kanapę, wpadł na nią i wychylił się.
- Kto strzela?! Jestem niewinny, to on zaczął! - wrzasnął wskazując Slasha, który spokojnie popijał taniego Nightraina po 1,50$ za sztukę. Po chwili wyskoczył, chwycił leżące na podłodze pałeczki Stevena, skrył się ponownie za kanapą i wystawił pałeczki.
Popcorn wciąż pękał, a Duff podskoczył na nogi i wyciągnął przyrządy muzyczne kolegi przed siebie z poważną miną.
- Nie lękam się ciebie, potworze!
Izzy skrywał twarz w dłoniach, Axl leżał na podłodze śmiejąc się do łez, Popcorn patrzył z niewyraźną miną na swoje pałeczki. Slash przerzucił się na Jack'a Danielsa.
Pojadając gotowy popcorn, Steven rzucił się przed telewizor.
- U, nadają smerfy na jednym programie, oglądamy?
- nie, ty porypańcu! Już, idziemy do sklepu, raz-dwa! - powiedział niewyraźnie Slash.
- Slash, jesteś pijany - stwierdził z politowaniem Izzy. - Po co chcesz iść?
- Jack mi się skończył!
- I tak cię nie obsłużą - zauważył ostrożnie Duff, który nie odzywał się od incydentu z popcornem.
- A niby czemu?!
- Ponieważ jesteś pijany, jak zauważył mądrze nasz kolega Izzy - wyjaśnił Axl, dopijając Jack'a schowanego przed Saulem.
- No to wy kupcie!
W tym momencie wszyscy poruszyli się niemrawo.
- Ja piłem - wyznał Axl, chowając butelkę pod poduszką.
- Ja też - dodał Izzy.
Wszyscy spojrzeli na Stevena.
- Popcoornnn! - zaświergotał miło Axl ze słodkimi oczyma, wiążąc bandanę na swoich długich, rudych włosach.
Duff zarumienił się, a Steven ocknął.
- Taak, Rose? - odrzekł niepewnie. Wokalista często się irytował, toteż bycie miłym zdarza się raz na sto.
- Ty pojedziesz! - zadecydował
- Ale ja nie mam prawka! A poza tym, Duffy też jest trzeźwy.
- Ale Duffy jest... wiesz jaki.
McKagan podniósł się z kanapy niepewnie i groźnie.
- No, jaki jestem?!
- Nierozgarnięty - wybełkotał Slash i zachichotał, po czym padł na łóżko. Steven spojrzał na nieprzytomnego kolegę, na Axl'a, nieogara i Izzy'ego.
- Ale ja nie mam pojęcia, jak prowadzić, przecież wiecie! - bronił się.
Ale koledzy postawili na swoim i postanowili, że Axl pojedzie z Popcornem, żeby go przypilnować, bo po namyśle stwierdzili, że Duffy w najlepszym wypadku by się zabił.
Podczas jazdy znalazł Nightrain'a, a że W. Rose był również mocno wstawiony po wcześniejszej butelce Daniels'a. Jadąc swoim kabrioletem na siedzeniu obok kierowcy, nagle otworzył dach i wystawił głowę.
- Axl, co ty robisz, siadaj! - spanikował Steve. Nie miał w planach opiekowania się pijanym kumplem.
- Shananananana knees, knees! Oh, I wonna watch you bleed! - ryczał tymczasem Axl w najlepsze. Parę fanek zachichotało i wysyłało buziaki do rudzielca w czerwonej bandanie.
Dojechali w końcu pod sklep, w międzyczasie Popcorn usadził Axl'a na zadzie i nakazał mu się nie ruszać z czerwonego cuda drogowego.
Wszedł powoli do sklepu. Podszedł do brunetki za ladą, która uśmiechnęła się na widok gościa. Bardzo uwielbiała wesołego perkusistę.
- Panie Adler, to pan?! Och, w czym mogę służyć?
- Poproszę... - zaczął radośnie Steven.
W tym momencie do sklepu wpadł wokalista, krzycząc:
- Dwieście gramów Heroiny poproszę!
Ekspedientka pisnęła i wrzasnęła:
- Proszę stąd wyjść, bo wezwę policję! Panie Adler, niech pan zabiera stąd tego hippisa, proszę!
Zawiedziony perkusista wyciągnął ze sklepu rudzielca i po namyśle postanowił zawieźć go do domu. Zapiął więc mu pasy, sam wsiadł i wcisnął pedał gazu.
- Steve! Steve, masz Danielsa, nie bądź zły! - zachichotał kolega w bandanie i wcisnął Stevenowi w rękę butelkę Jack'a. Popcorn się zawahał. Powinien czy nie? Slash na niego liczy, Izzy straci do niego zaufanie, a następna robota spadnie na nierozgarniętego Duffa, który pewnie spali sklep.
"A niech to! Rzucam ten bajzel!", pomyślał kierowca i natychmiast przystawił do ust butelkę, pijąc.

***
Mniej więcej pół godziny później Izzy zaczął chodzić nerwowo po chacie.
- Co jest, powinni już wracać! - denerwował się. Duff pogwizdywał sobie Patience, patrząc na nieprzytomnego Hudsona.
- Może Steven spalił sklep? - podsunął nieśmiało Duff i wskoczył za fotel widząc mordercze spojrzenie kolegi. Stradlin zamyślił się.
- To raczej twoja fucha, Popcorn ci jej nie zabierze - przypomniał mu litościwie. Basista oklapł i siadł z powrotem na fotelu. Zanucił November Rain.
- Dość tego, nie wytrzymam, muszę zobaczyć, czy im nic nie jest! - wybuchnął Izzy i wziął kluczyki do drugiego samochodu. - Duffy, jedziesz ze mną?
- Jasne, ale... Izzy, mówiłeś, żeś pił..! Ja chcę jeszcze żyć, litości!
- Blefowałem, mi też się czasami nie chce jeździć.
- I pozwoliłeś Axl'owi gadać o mnie, że jestem nieogarem? Dzięki, nie ma to jak przyjaciele - wyżalił się Duff.
- Oj, nie biadol, chłopaki pewnie znowu zabili jakąś babcię na zebrze.
- Babcie jeżdżą na zebrze? O, nowość! - zdziwił się basista.
- Porypańcu, zebra to przejście dla pieszych! - wybuchnął ponownie Stradlin.
- O, naprawdę?! - zdziwił się jeszcze bardziej Michael.
- Nie, zebra to Jack Daniels. Ogarnij się, słońce! Jedziemy do chłopaków! - warknął Jeffrey.
Dość długo jeździli po mieście i szukali kolegów. W końcu Duff się odezwał:
- O, są!
- Gdzie?! - zawołał Izzy i nacisnął hamulec. Samochód gwałtownie zahamował, a basista zerwał się z siedzenia.
- Tam! - objaśnił i wskazał na plac dla dzieci.
Isbell zamarł.
- Na pewno chcesz tam iść? - zwątpił McKagan.
- Tak!
A co ujrzeli? Otóż, Adler wisiał na trzepaku i w najlepsze śpiewał: "Take me down tu de paradise city, where the grass is green and the girls are pretty!", bujając się w rytm swoich słów, a Axl wytrzasnął skądś pokrywy od koszy i bił w nie rytm. A obok, na trawie, siedziały śmiejące się dzieciaki. A jeden z nich trzymał komórkę w bardzo znaczny sposób.
- Axl! Steven! Ogarnijcie się do bandany jasnej! - zawołał wściekle Izzy. Dzieciaki uciekły, a Duff zaciągał ryczącego Stevena i Axl'a ściskającego pokrywę od kosza do samochodu. Zapiął pasy i ruszyli do domu.
W mieszkaniu wypakowali ich do łóżka, i wtedy Izzy zauważył pokrywę od kosza.
- Ej, co z tym zrobimy? - zapytał niepewnie.
Duff zerknął na niego przez ramię.
- Co, z tym? Powieśmy na ścianie, to się Axl zdziwi!
- Ahaahahha, taaa... żeby nas zabił?
Oboje wybuchli śmiechem.
- No, a co?
I znów śmiech.
- Ej, a może jednak? - zaproponował Izzy nieśmiało. Duff zerknął na niego z uśmiechem i wyciągnął wiertarkę i gwoździa.
Razem wbili go i powiesili pokrywę na ścianie.
- Ładnie to wygląda! - objął Duffa Stradlin.
- No...! A podsumowanie dnia, nasz filozofie? - poprosił basista.
- No więc zaczęło się od popcornu... nie rumień się! ...kociokwiku Slasha, wyjazdu i ogarnięciu chłopaków. A co do ich pijaństwa, poszło o...
- GDZIE JEST MÓJ JACK DANIELS?! - zawył Saul.


Rozdział II

Axl wstał, wziął schowaną butelkę z resztką Jack'a Danielsa spod poduszki i mruknął do siebie:
- O... Slash tego nie wyczaił. Cud się zdarzył!
Wszedł powoli do salonu, spojrzał na ścianę...
- AAA! DUFF! IZZY! SLASH! ADLER! Co to ma być do mojego mikrofonu?! - wrzasnął przeraźliwie.
Szeregiem w pokoju pojawili się po kolei: Duff i Izzy oraz nieprzytomny Steven podtrzymywany przez Saula. Stradlin ziewnął i przytrzymał się o lodówkę.
- Co jest, Axl, prostownica ci wysiadła?
- Nie! Co TO jest?! - krzyknął piskliwie Axl wskazując pokrywę od kosza na ścianie. Duff zachichotał.
- Twoja pamiątka z wczoraj! - wyjaśnił wesoło i pociągnął łyka Seven Up'a z dopisanym "T". Rose wytrącił mu puszkę z rąk i wrzasnął:
- JAKA PAMIĄTKA?! JAKIE WCZORAJ?! O co, do Nightrain'a Slasha chodzi?!
- Jakim mydłem się myje Harry Potter? Białym Jeleniem, hahahah - zachrypiał Steven.
- Steven, Harry'ego Pottera jeszcze nie napisali, poczekaj aż Joanne Katchleen dorośnie - pouczył go Izzy.
- Może ja wyjaśnię - wtrącił Duff. - Otóż, pojechałeś pijany z Stevenem do sklepu, a, że nie wracaliście, postanowiłem z Izzy'm was znaleźć. Siedzieliście w parku i na całego dawaliście koncert Paradise City, na dodatek Axl, ty grałeś na pokrywach od koszy.
Rose zacisnął usta, skrzyżował ręce na piersi i tupnął.
- Łooł, foch z przytupem, myślałem, że tylko panienki z filmów tak robią - zachichotał Slash. Axl wziął Jack'a i wyszedł z salonu.
- No i masz. A, co tam, trudno się mówi - stwierdził spokojnie Izzy i wyjął z ręki Duffa STeven Up'a.
- Ej, znajdź sobie inną puszkę! - zarzucił mu Duff.
- Ehm, nie wiem, jak wy, ale ja mam ochotę pójść na kort tenisowy - wtrącił się Saul.
- Też mam ochotę, wiesz, może jednak pójdziemy? - zapytał blondyn z radością.
Zebrali się więc i pojechali samochodem Axl'a. Dojechali na kort tenisowy, gdzie wzrok Slasha padł na dziewczynę siedzącą na ławce i pogrążonej w czytaniu biografii Kurta Cobain'a.
- Hej, Hudson, na co się tak gapisz? - zapytał Izzy szturchając Saula w żebra.
Duff w tym czasie skierował się w stronę ciemnowłosej.
- Cześć, mała! - zagadał słodko.
Dziewczyna spojrzała na niego swoimi oczyma i zamknęła książkę. Stradlin dojrzał tytuł: "Inna".
- Cześć, Saul, Duff, siema Izzy - odparła wesoło i pociągnęła łyk z puszki Steven Up'a. Slash się na nią zagapił.
- Skąd wiesz, jak my...?
- Nie gadaj bzdur, każdy was zna! Zresztą, ja jestem waszą fanką! - zawołała. McKagan się zarumienił. Stradlin z kolei podszedł do niej.
- A masz ty jakieś imię?
- A mam. Na imię mi Martyna.
- A, to bardzo ładnie.
- A, przestań z tym A, Izzy! - obruszył się basista.
- Sam tak powiedziałeś! Aha, i "a" - zwrócił mu uwagę gitarzysta prowadzący.
- Chłopaki, przestańcie! - przywołał ich do spokoju Jeff, widząc, że Martyna tarza się ze śmiechu, a Slash patrzy się w kiosk z Nightrainami wystawionymi na wystawie kiosku.
- Robisz coś teraz szczególnego?
- Hmm, ja? - Martyna usiadła na ławce i pociągnęła łyk Steven Up'a. - A nic, a co?
- Może być nas odwiedziła?
- A, jaasne.
Duff zaoferował dziewczynie ramię po bójce z Izzy'm, którą wygrał. Szli ulicą, aż nagle uwagę Slasha przykuł pewien facet z długimi brązowymi włosami.
- Hej, hej! - gitarzysta zamachał ręką. - Taaak! Ty! No, chodź tu.
Mężczyzna podszedł niepewnie.
- Ja cię skądś znam. Jak ci na imię?
- Myles.
- JAK?!
- Myles!
- To jakoś się zdrabnia? - zdziwił się Saul.
- Tak, Mylesik.
- JAK?! Naleśnik?!
- Nie, nie Naleśnik... Mylesik - zarumienił się facet. - Mamusia tak na mnie mówiła.
Chłopaki wstydzili się trochę, że Hudson zaczepił Mylesa na ulicy, więc zaprosili go do siebie. Wobec tego w czasie ich podróży na kort i powrotu, przybyło im dwóch znajomych - Martyna, wdzięcznie nazwana przez gitarzystę Sznyclem, oraz Naleśnika.
Kiedy już dojeżdżali do domu Axl'a, Izzy nagle zawołał:
- Erin, co ty tu robisz?! - machając jednocześnie ręką przez otwarty dach. Reszta zauważyła wkrótce, dlaczego, ponieważ Everly pukała w zamknięte drzwi.
- Knock, Knock, Knockin' on Axl Rose's door... - zanucił Duff i roześmiał się.
- Hmm, co jest Axl'owi? Nie odbiera telefonu...! Nie podchodzi do komputera, nie odpisuje na e-maile..! Nie pisze SMS'ów! Nie wiem, co ja mam myśleć! Czy on mnie nie kocha? A może ma mnie dość? Czy ja czasem nie za dużo gadam? On mnie kocha? Kocha? KOCHA?! Slash, powiedz coś! - wrzasnęła roztrzęsiona Erin i załkała.
- Erin... Powiem ci coś. Nie mamy jeszcze e-maili. Ani SMS'ów. Chyba...
- Ale on musi odebrać! I nie otwiera drzwi! Musi, bo ja się...
- Ale wystarczy otworzyć drzwi - przerwał jej Izzy i pociągnął za klamkę.


III ROZDZIAŁ.

Duff nie ukrywał, że Sznycel mu się podoba, więc zaprosił ją do McKagan's'a, czyli Odpowiednika McDonald's'a a'la Gunsi. W skrócie OMG.
- Wiesz - powiedział, gdy jechali do OMG'u - fajnie, że pojechałaś...
Widać było, że chciał powiedzieć coś innego, ale stchórzył. Martyna nie potrafiła wymusić na nim, by powiedział to, co chciał.
- O, jesteśmy - przerwał w końcu ciszę Duff, wskazując na chałupkę z neonowym napisem "McKagan's" i narysowanym czajnikiem. Sznycel była zachwycona wystrojem.
- Nieźle - wydukała, po oklapnięciu na widok wesołego, różowego popcornu na tablicy w czarnym wnętrzu. Michael się rozpromienił i usiadł na leżaku.

Tymczasem w domu zespołu Steven gorączkowo uspokajał rozhisteryzowaną Erin, która właśnie dowiedziała się, że Axl szuka niejakiej Stephanie Seymour. Powód? Wyczytał na Facebook'u, którego jeszcze nie wymyślili, posty powstałe ponad 30 lat po fakcie.Wynika z tego, że Axl cofnął się..? w przyszłość i spotkał jakiegoś kowboja z rudymi dredami podającego się za niego samego. Następnie udał się na Nonsensopedię i przeczytał artykuł o Spacjach i Ukośnikach (podaje się go także za wynalezienie bandan!). Najprawdopodobniej nikt wcześniej ich nie widział. Zignorował plotki na temat Slasha, że niby nie jest w Guns N'Roses, i... Dobra, już nie nudzę. No więc nasz hipisowaty zamknął się w łazience.
Myles zajadał naleśniki z kaszą i, jak twierdzi, popijał to Popcornem. Osobną historią jest awantura o picie wywołana przez Stevena ("Jestem za młody, by naleśniki mnie jadły! Może za minutę... Ale nie teraz..!").Od pięciu minut robił wykład o kanibaliźmie i jego krótkim życiu.
- Hej, ma ktoś Nighta? O bandano, ale mi się chce pić... - Slash się powachlował i wylał ostatnią kropelkę do gardła.
- Taak, ciekawe, CO ci się chce pić - zironizował Izzy. I miał na myśli alkohol.
- Zawsze można Steven Up'a - Saul wzruszył ramionami. Myles, kulący się w kącie, odetchnął z ulgą, kiedy Steven wrócił wykrzywioną grymasem boleści twarz ku Hudsonowi.
- Ludożercy! Wszędzie Ludożercy! O hippisie, z kim ja żyję! Czy wiesz, jak to jest, gdy cię jedzą?! Nie wiesz! A jak cię piją?! Też nie wiesz... W końcu nie ma Hudson Coli czy Saulówek na obiad! Nie ma! A... A naleśniki? O, są, wybacz, Myles... - rozwodził się nieszczęśliwy Adler. Axl wrzasnął na niego:
- Odczep się od hipisów, rasisto w bandanę trzaśnięty!
Z kolei Slash się odezwał:
- Ale CIEBIE nikt jeszcze nie zjadł...
- O, faktycznie! - rozpromienił się Steven. Po czym się zawahał. - To dobrze?
- Dla ciebie? NIE, bandamowaty Popcornie! - krzyknął Rudy i rzucił się na biednego Adlera. Ten pisnął i schował się za Myleśnikiem.
Skończyło się to, oczywiście, wielką bitwą, podczas której Izzy i Slash to dopingowali, to rzucali bandanami w lampę, a potem Myles postawił Nightraina na Stevena (widać, biedactwo nie wiedział, co to Ruda Furia). Każdy już wie, że butelka poleciała w chciwe łapy gitarzysty.
- No takie coś to ja rozumiem! - ucieszył się. Izzy szturchnął butelkę, tak, że wyleciała z rąk kolegi. - CO JEST?!
Stradlin szturchnął go i wskazał rozbawioną Erin, która turlała się ze śmiechu. Nie zważała na to, że jej ukochany siedzi na podłodze, trzymając za t-shirt Stevena, z pięścią przed jego twarzą. Izzy patrzył na Saula, a Myles szturchał niepewnie Everly.
- Co? - zachichotała dziewczyna hippisa.
Steven skorzystał z okazji i wziął butelkę.
- Ciekawe, co Axl powie, kiedy się dowie, że Erin się śmieje z niego. No wiesz, biorąc pod uwagę bitwę ze Stevenem...
Kiedy Izzy mierzył Slasha spojrzeniem, rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Po chwili wszyscy patrzyli się na Axl'a, który jęczał z bólu i trzymał się za lewą nogę.
- Ty jedziesz do szpitala - Stradlin dał Mulatowi kluczyki.
- Jestem pijany! - zaoponował tamten. - Ty pojedź!
- Ale ja też!
- No to Axl.
- Axl bez ręki? Daj spokój! Może Erin? Nie, nie ma prawka. No to może... STEVEN?!
Wszyscy spojrzeli na Adlera. No i wszyscy przypomnieli sobie, jak niedawno razem z Axl'em pojechał do sklepu po Jack'a Danielsa dla Slasha.
Erin ukradkiem wyślizgnęła się z kuchni. Albo nawet z domu.
Podczas kiedy Axl skakał na jednej nodze dookoła pokoju, Steven zrozumiał, że wszyscy się na niego patrzą. Opuścił stłuczoną butelkę i usiadł na podłodze.
- Co..? Co jest? Czemu się wszyscy na mnie patrzycie?
- Steven...? - zaczął Slash słodko, po czym rzucił ostro w kierunku skaczącego rudzielca: - Nie tańcz teraz! Jedziesz do szpitala. Adler cię zawiezie!
No i zaczęło się zamieszanie. Popcorn podniósł ręce w obronnym geście i zaczął gorączkowo się bronić:
- Ale ja... ja nie dam rady! Ja... E... Umówiłem się ze Sznyclem! - skłamał.
Wszyscy popatrzyli na siebie w ciszy.
- Ej, ja tu cierpię! - zawołał Rose.
I nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Steven się zarumienił.
- Halo!!
- Dobra, ja zawiozę rozwydrzanego - zaoferował się Hudson.
- Ale... ty jesteś pijany! - zaoponował Izzy.
Saul wzruszył ramionami.
- No i co? Mało to rzeczy człowiek robił po pijanemu? Wskakuj, Adler, podrzucimy cię do Sznycelka.
Adler mimo oporów wsiadł do auta i zeznał, że Sznycel jest w McKagan's'ie.
Chociaż Stradlin się jeszcze wahał, Mulat wziął kluczyki i wprowadził Axl'a do samochodu.
- Tylko się nie zabijcie... - zawołał brunet, a Slash zamachał tylko ręką przez otwarty dach.
Przez chwilę milczenia przedarł się wrzask Axl'a z tylnego siedzenia.
- Zabieraj te łapy, boli mnie matole! To przez ciebie!
Okazało się, że Steven się z nim droczył i przez przypadek rąbnął o lewą stopę wokalisty. Kiedy się uspokoili, Saul zapytał:
- A gdzie cię boli, Axl?
No i niepotrzebnie zadawał pytanie, bo Axl zaczął od razu rozwodzić się nad tym, jaki to on biedny, i że tak dużo złego przeżył. Tyrada nie miałaby końca, gdyby nie to, że zatrzymali się właśnie przy OMG'u. Duff obejmował Sznycla w pasie i śmiał się z czegoś.
Popcorn się zaczerwienił i od razu było wiadomo, że ściemniał. Nie był umówiony z Martyną Schnitzel. Wysiadł szybko z samochodu i nikt go nie zatrzymywał. Duff spochmurniał, ale nie opuścił Sznycla, wręcz przeciwnie, przytrzymał ją i zaczął udawać, że nie widzi Stevena, kierując się w stronę lokalu.
Zacięło się ściemniać, kiedy dojechali do szpitala. Jazda nie była szczególnie przyjemna przy milczącym, naburmuszonym rudzielcu, ale jakoś się przeżyło.
Rudy na wózku wjechał do recepcji, kiedy Slash zawołał:
- Psze pani, Axl złamał nogę!
- Kolejka jest. A pani Axl z pewnością poczeka - burknęła recepcjonistka patrząc się obojętnie na Rose'a. Ten zdębiał, a potem zaczął miotać przekleństwami, kiedy kobieta mruknęła pod nosem:
- Jakież to nędzne imiona dzisiaj dają dziewczynkom... No ja nie mogę...
- Ale to jest facet... - wyszeptał Saul. Ale Axl już zaczął wołać:
- WIESZ, KIM JA JESTEM, WIESZ?! OTÓŻ JESTEM SŁYNNYM WOKALISTĄ I MNIE BOLI NOGA! ZŁAMAŁEM JĄ, CZAISZ? WPUSZCZAJ MNIE NA SALĘ I TO JUŻ!!!
Przerażona pielęgniarka wpuściła ich do lekarza.
Takim to sposobem wykryto u Axl'a złamanie stawu skokowego w lewej nodze i wsadzono go do gipsu. Nie trzeba nadmieniać, że nie był zadowolony, ale szkoda wymieniać słowa, które wyrzekł.
Tak więc rudy w bandanie wyszedł ze szpitala w gipsie.
Co do jazdy, byłoby dobrze, gdyby nie policja... i pewien nieprzyjemny incydent z gipsem w roli głównej. No więc podczas kiedy wstawiony Saul prowadził auto, zatrzymali ich policjanci.
- Pan jest pijany? Proszę dmuchnąć - rozkazał pyzaty blondynek.
Slash się zawahał, ale zaczął dmuchać, podczas gdy Axl wygramolił się ze samochodu i z cichym pacnięciem wylądował na ziemi.
- Mocniej pan dmuchnij! No! - ponaglał Mulata drugi policjant, szatyn. I nagle...
ŁUP!
Blondynek dostał gipsem w twarz.
ŁUP!
Szatyn również dostał i osunął się na kolegę.
Gitarzysta gapił się w zdumieniu na zemdlonych mężczyzn, ale Axl pisnął:
- Dajesz, stary, wiejemy! - i zaśmiał się diabolicznie. Widać chłopak zachciał adrenaliny...
Dotarli do domu śmiejąc się bez powodu z czynów Axl'a Rose... a tam...
- Cześć! - zawołał wesoło Steven z podbitym okiem.
- Gdzieście byli? - dodał weselej Duff ze stekiem na policzku. Oboje wybuchnęli chichotem, aż Izzy z grobową miną szturchnął Popcorna. Myles przywitał się ze Slashem.
Na widok Rudzielca Duffowi zrzedła mina.
- Co się stało? - zapytali Axl i McKagan jednocześnie.
- Najpierw ty! - dodał Hudson.
- Steven złamał mi nogę mi zostałem zagipsowany. Kopnąłem z gipsu policjantów - zespowiadał się Axl. - Moja wina, Saula wina, Duffa bardzo wielka wina. Teraz wy - dodał na widok zdziwienia Duffa.
- Byłem z Martyną w McKagan's'ie - wskazał na Martynę. - I pobiłem się ze Stevenem o nią! - wskazał z dumą siniaki.
- I kto wygrał?
Schnitzel podeszła do Duffa, przytuliła się do niego i rzekła:
- Jak myślisz?
- POPCORN SIĘ SPALIŁ! - wrzasnął Myles, rzucając się na popcorn.
- LUDOŻERCY! - zawył Steven.

IV ROZDZIAŁ

Podczas nudy Myles zaczął się nudzić, więc Slash, popijając Jack'a Danielsa zaproponował grę w butelkę. Uparł się, że zacznie, jako pomysłodawca gry, i zakręcił butelką, aż wypadła przez otwarte okno. Rozległo się miauczenie i prychanie kota, i głos staruszki:
- Kiciu! Gdzie jesteś?! Potworni muzycy..! Ach ten kraj!
Druga butelka została już na stałe. Slash wylosował Mylesa.
- Pytanie czy wyzwanie? Czy tam zadanie...
- Wyzwanie!
- Zjedz mydło.
Wszyscy wiedzieli, że Myles piekielnie boi się mydła, nigdy go nie dotknie i inne bzdety. Było zbyt mydłowate. Wobec czego Naleśnik się zaczął cofać - Izzy przyniósł mydełko Fa.
- Nie. Nie. NIEEE! PROSZĘĘ! - błagał. Cofnął się, potknął o coś i wpadł na Saula.
Podczas kiedy Axl znów wkurzył się na Mylesa o to mydełko Fa, a raczej pierwszy raz, bo tak się składa, że jego życie nie istnieje bez kłótni, a z Kennedym się jeszcze nie kłócił. Wracając do tematu, Duff wyciągnął ukradkiem Sznycla do kuchni. Zanim zatrzasnął drzwi, dał się słyszeć wrzask Axl'a:
- ...ZAMKNIJCIE SIĘ!!! TO MÓJ POPCORN, MYLEŚNIKU!... - no i stek przekleństw.
- ...ZJADAJ TO MYDŁO!
ŁUP. Drzwi się zamknęły.
Duff pocałował Martynę.
- Kocham cię - zamruczała i oddała pocałunek. Wtem do kuchni wlazł Popcorn i zamarł widząc basistę i jego nową dziewczynę. Serce mu mocniej zabiło.
- Co wy tu robicie? - wykrztusił.
- Miziamy się - rzucił Duff i powrócił do przerwanej czynności. Steven przełknął colę i odłożył ją na półkę. Po chwili podszedł do Sznycla, odepchnął McKagana, policzył do trzech i pocałował Schnitzela.
Odepchnęła go, napotykając wzrok zranionego Michaela. Adler szybko rzucił mu przerażone spojrzenie i wyszedł ukradkiem.
Martyna na niego spojrzała, i nagle...
TRZASK! Dostała w policzek dłonią Duffa. Chwyciła się za twarz i spojrzała na niego zbolałym spojrzeniem.
- Myślałem, że jesteś inna! Nie taka... fałszywa! Nie taka jak inne! - wykrzyczał jej w twarz.
- Ale skarbie... Ja nic nie zrobiłam! - broniła się.
- Zamknij się!
Wyszedł. Martyna wybuchnęła płaczem i wtuliła się w płaszcz ukochanego. A to wszystko wina Stevena...! Po co mu dawała nadzieję?! A może zdąży? Pobiegła przez pokój i znalazła się w salonie.
Izzy, Axl, Slash, Myles i przeklęty Popcorn siedzieli na podłodze i grali w butelkę. Ten trzeci zachichotał.
- Jak tam Martyna?
Jednak zapytany się nie odezwał, więc Saul dokończył, szturchając Axl'a.
- Fajnie wymyśliłeś to na wyzwanie... Pocałuj Schnitzela, ahahahah! Szkoda, że Duff nie widział swojej miny...
Steven ze zbolałym wyrazem twarzy rzucił:
- Zniszczyliśmy ich związek..!
- My? Jacy my? To ty zniszczyłeś - zarechotał Rose. - Daj sobie z nią spokój, wrócą do siebie, wymiziają się e te ce.
- Wszystko zniszczyłeś, panie Rose - warknęła Martyna, ocierając łzy, które mogły zdradzić jej uczucia.
- Oj tam, idź dziewczynko Duffa poszukać...
- Tak zrobię.
Przez chwilę nie wiedziała, gdzie może być Duff, ale odwiedziła kort, na którym się poznali. Obok kortu był pub. I to strzał w dziesiątkę. Michael tam siedział..!
- Kotku! - zawołała. Deszcz siekał ją w twarz, skuliła się wyczuwając chłód na odsłoniętych ramionach. Mimo tego nie przestawała wołać. - Duff! Duff!
Ale on udawał, że jej nie widzi. Co więcej, zbierał się do wyjścia. Coś w niej pękło. Postanowiła nie naciskać. Nie będzie błagała. Nie będzie prosiła.
"Po prostu mu rozkażę i tyle", pomyślała stanowczo.
- DO JASNEJ BANDANY CHODŹ TU! - zawołała stanowczo. Włosy jej całkowicie przemokły, skuliła się, chcąc zatrzymać ciepło. McKagan drgnął i odwrócił się. Podeszła do niego.
- Czego chcesz? - warknął zimno.
- Wyjaśnić sprawę. O co chodzi? Co się stało? Ja nic nie zrobiłam..!
- Pocałowałaś go! - wyżalił się. Jak mogła go tak bezczelnie pytać?!!!
- Nie, to on mnie pocałował - poprawiła go Sznycel.
Była pewna, że się uda. Duff nie może jej ignorować!
Zastanawiał się nad tym, po czym splunął w bok i dodał:
- Sama tego chciałaś.
Nie. To za wiele...
- Duff ogarnij się! Nie chciałam! Odepchnęłam go! To on zresztą podszedł, więc... więc... Więc o co mnie posądzasz? Ustaliłam z nim to niby? Zapytaj się go. Zapytaj się Axl'a! - wybuchnęła.
- Axl'a? Teraz jeszcze Axl'a całowałaś? - odbił piłeczkę.
- Nie! Grali w butelkę. Jako zadanie Steven dostał pocałowanie mnie. Axl to wymyślił. Zlituj się! - powiedziała błagalnie.
Nie wydawał się przekonany jej wyznaniem, więc podeszła do niego, pocałowała go i odeszła zimno. Bez szans. Bez nadziei... Bez niczego.
Trudno. Jakoś sobie poradzi.
Slash przecież pożyczy jej Nightraina, prawda?
- Poczekaj! POCZEKAJ! Mówisz prawdę?! - upewnił się basista.
"No i jeszcze mi nie wierzy!", pomyślała buntowniczo.
Postanowiła ironizować.
- Jasne... Jak Popcorn.
Zignorował sarkazm i podszedł do niej. Złożył na jej ustach delikatny całus. Kolejny od ich kłótni, wow.
- Przepraszam. Za wszystko.
Wybaczyła mu, a jakże. Wesoło podeszli pod dom. Przy okazji użyczył jej swojej skórzanej kurtki - teraz sam marzł w samej koszulce. Podeszli do salonu, trzymając się za dłonie, i specjalnie się pocałowali. Dzisiaj dużo się miziali, oj dużo. Dużo było też sugestii i oczarowywania.
- Znowu razem? - Axl wybuchnął śmiechem. Szturchnął Stevena. - Znów są razem, widzisz?
- Taak, i będą się miziali... - podchwycił pijany Slash z rechotem.
Butelka wylosowała Stevena. Znów.
- Zadanie czy pytanie? - zaczął Myles. Axl coś powiedział do Saula.
- Zadanie - odparł odważnie Popcorn.
- Pocałuj Schnitzela! - zachichotał Rose i razem z gitarzystą zaczęli śpiewać, chichotając: "Słit czajld oł maaajn! Ło-o-o-o, słit Matryna oł maaajn!", po chwili padli plackiem na ziemię i Myles dał na zadanie Adlerowi, żeby ich ogarnął lub uśpił.
- Ehm, Martyna? Przepraszam. Głupie wygłupy, wiesz. I... i ciebie Duffyś też, stary koniu... - klepnął go po ramieniu niepewnie i schował się za Mylesem.
Myles po chwili wrzasnął:
- AAA! Mydło! Zabierzcie je, ono mnie zje, nie, mamo!!! AAAA!


Jak zobaczę to na jakiejkolwiek innej stronie to wam oczy wydłubię :)

17 komentarzy:

  1. Ale śliczne *.* Ja też chcę tak rysować! ♥
    -Gunsia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram Rocky :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Gunsaczu wybjeram cję! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dżejaczu, przyjmuję wyzwanie! <3
      Moje ulubione opowiadanie w końcu doceni więcej człowieków! Pisz drugi rozdział, Dżejsemonie! :D

      Usuń
  4. hahahahaahahahahahahaaha uśmiałam się do łez xD genialnie piszesz! <3 xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestę Sznyclę <3

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Cieszę się, że komentujesz ten blog/post ;) Powiedz, co ci się w blogu podoba, lub nie, wyraź zdanie o nim i o postach! ;)